Kto nie słyszał o dobroczynnym działaniu witaminy C, mającej rzekomo stanowić pierwszą linię obrony przed infekcjami okresu jesienno-zimowego? Jej suplementacja ma wspomagać układ odpornościowy organizmu, pozwalając mu skuteczniej bronić się przed przykrymi konsekwencjami kapryśnej pogody. Sęk w tym, że badania naukowe poddają te tezy w wątpliwość…
Herbata z cytryną
Chyba każdy, kto wrócił do domu zziębnięty słyszał nie raz „napij się gorącej herbaty z cytryną” – ponieważ herbata ma rozgrzać, zaś zawarta w cytrynie witamina C wzmocnić. Jednak mit zbawiennych właściwości tej witaminy jest tak silny, że prócz nakłaniania do jej uzupełniania drogą naturalną zbudowano również prężnie działający rynek suplementów, mających stanowić najskuteczniejszy sposób jej dostarczania organizmowi. Problem w tym, że najnowsze badania brutalnie rozprawiają się z mitem dobroczynnego wpływu witaminy C pochodzenia innego niż naturalne na zdolność ludzkiego ciała do radzenia sobie z przeziębieniem, czy grypą.
Testy i wyniki
Testy przeprowadzone na próbie kilkuset osób dowiodły, że różnica w liczbie dni „niedyspozycji” pomiędzy grupą regularnie zażywającą witaminę C w tabletkach, a grupą nie przyjmującą żadnych suplementów wyniosła 1 (słownie: jeden) dzień w skali roku na korzyść tych pierwszych, a więc wynik na granicy tzw. błędy statystycznego. I chociaż jest ona niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu, to jednak jej dostarczanie z pokarmem w zupełności wystarczy dla zaspokojenia dziennego zapotrzebowania. Czy warto zatem wzbogacać swoją dietę o dodatkową pigułkę suplementu? Może lepiej zdecydować się na długi spacer lub kilkanaście minut intensywnego wysiłku fizycznego? Aktywność fizyczna, z czego niewielu zdaje sobie sprawę, jest równie istotnym elementem wspomagającym prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego. O ile herbata z cytryną nikomu nie zaszkodzi, o tyle bezrefleksyjne przyjmowanie suplementów może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie. Przemyślcie to.